*Oczami Tiffany*
Wybiegłam z domu, nie wiedziałam dokąd zmierzam, biegłam przed siebie. Było już ciemno, drogę oświetlały mi tylko nadjeżdżające samochody. Postanowiłam, że pobiegnę do Josh'a. Tylko gdzie on mieszka? Wspominał coś, że gdzieś przy parku an Rossvelta. Hmm... Wiem! Biegłam tak szybko jak tylko mogłam chciałam się do niego przytulić, poczuć ciepło jego ust. Stojąc pod jego domem pomyślałam, że mogłam się pomylić, postanowiłam, że do niego zadzwonię.
-Halo?-odezwał się zaspany głos w komórce.
-Hej kochanie. Tu Tiff.-powiedziałam
-Hej. Masz głos jakbyś płakała, co się stało?-zapytał z troską, tak bardzo brakowało mi jego głosu.
-Nic co by było dla ciebie ważne, pomyślałam, że do ciebie wpadnę. O ile to nie będzie kłopot.
-Ymmm... eee... Właściwie to ten adres który ci podałem to... Ja tam teraz nie jestem.
-Ale widzę, że pali się światło.-powiedziałam zdziwiona
-Tak... bo sąsiadka pewnie karmi koty...
-Koty? Mhmm to gdzie jesteś?-zapytałam bruneta
-Wynajmuję na chwile kawalerkę, ale wiesz możemy się jutro spotkać. Co ty na to? Poszlibyśmy do opery.
-Do opery?! Bleee.. Może kino?-zapytałam
-No dobra, będę po ciebie o 21.00, ok?
-Ok. kocham cię.-powiedziałam
-Ja też cię kocham, misiaczku.-powiedział i rozłączył się.
Do opery co mu przyszło do głowy?! No dobra, ale co ja mam ze sobą zrobić, nie wrócę do domu nie chcę zobaczyć się z Harry'm. Zajrzałam do kieszeni miałam 10 funtów. Postanowiłam, że pójdę kupić sobie piwo, albo dwa... Gdy doszłam do sklepu, który znajdował się tuż przy parku, kupiłam sobie w końcu sześć piw. Usiadłam pod jakimś drzewem i zaczęłam pić. Piłam i piłam i rozmyślałam jeszcze raz nad wszystkim co się wydarzyło. Gdy skończyłam byłam już nieźle napita. Po chwili zadzwonił mój telefon, spodziewałam się Harry'go, ale była to Katy.
-Gdzie ty jesteś! Jest już 4.00. Poszłaś na jakąś imprezę beze mnie?!
-Co ty pierdolisz...-wydukałam.-Wiesz siedzę ja sobie siedzę.-plątały mi się już słowa.
-Tiff, upiłaś się.!!Gdzie jesteś przyjadę po ciebie z Harry;m!
-Harry'm! Tym Harry'm.-mamrotałam do telefonu
-No a jakim. Tiff ogarnij się gdzie jesteś?-przyjaciółka była coraz bardziej zniecierpliwiona.
-Harry mnie kocha, wyznał mi miłość.-wydukałam-W parku siedzę pod drzewkiem. I piję. Dołącz do mnie Katy.
-Harry cię kocha, każdy to wie przecież jesteście jak rodzeństwo. W jakim parku? Gdzie? Jets ich tu chyba ze 100. -nic nie mówiłam wstałam i zaczęłam biec. Słabo widziałam gdzie idę.
-Halo? Halo?! Tiffany nie rób nic głupiego!!-usłyszałam wrzeszczącą Kate przez słuchawkę.
Biegłam dalej, potrąciłam jakiegoś pana i wbiegłam.... To chyba była jezdnia. Zobaczyłam światła, usłyszałam klakson, a potem nastała ciemność.
*Oczami Kate*
-Halo?!-wrzeszczałam do słuchawki, po czym usłyszałam klakson i krzyki jakiś ludzi.
-Ratujcie ją!-jakiś mężczyzna darł się w oddali.-Dzwońcie na pogotowie!-tym razem kobieta.
-Halo! Kurwa niech toś podniesie tą słuchawkę. Tiff!!!!.
-Halo?-ktoś się odezwał, ale nie byłą to moja przyjaciółka.
-Halo kto mówi?-zapytałam nieznajomego.
-Mówi Frank, dziewczyna z którą Pani rozmawiała wpadła pod mój samochód,. Jedzie do szpitala przy parku an Rossvelta. Proszę tu przyjechać, lub zadzwonić do rodziny dziewczyny, muszę kończyć. Dowidzenia.-facet rozłączył sie, a mnie zatkało. Wbiegłam do pokoju Niall'a. Nie wiem czemu, powinnam pójść do Harry'go.
-Niall!! Wstawaj!
...
*Oczami Harry'go*
Tiffany trafiła do szpitala. Pojechałem tam, Josh też tam był, więc wyszedłem. Boję się o nią, to wszystko przeze mnie, gdybym jej nie wyznał miłości. Co jeśli z tego nie wyjdzie? Lekarze wprawdzie mówili, że miała szczęście i za dwa tygodnie powinna wyjść ze szpitala. Ma jednak złamane dwie ręce i mały uraz nogi. Na razie blondynka praktycznie ciągle śpi. Josh czasami do niej przychodzi i udaje zatroskanego. Myślę, że on coś ukrywa. Ostatnią osobą, z którą rozmawiała przed Kate był właśnie on. Gdy zobaczyłem, że wychodzi ze szpitala, postanowiłem, że z nim porozmawiam.
-Hej.-podszedłem do niego.
-Przepraszam, ale się śpieszę.
-Musimy porozmawiać, pan był ostatnią osobą z którą rozmawiała Tiffany. Co chciała?
-A ty kto jesteś.?-zapytał podejrzliwie idąc w stronę swojego samochodu.
-Harry, najlepszy przyjaciel.
-No dobra, misiek ...
-Misiek?-zapytałem
-No... Tiffany dzwoniła z płaczem, że coś się stało i czy może do mnie przyjść, bo stoi przed moim domem. Powiedziałem, że nie ma mnie tam i chwilowo wynajmuję mieszkanie. To wszystko. Do widzenia. Harry.-zaczął otwierać drzwi auta.
-Mam na ciebie oko Josh.-powiedziałem i popatrzyłem mu się w oczy.
-Słucham?-podszedł do mnie i zaśmiał się.
-Jeśli Tiff będzie przez ciebie cierpiała...
-Nie bój się, kocham ją a ona mnie.
-Nie wierzę ci, znam takich jak ty. Wyrywacie młode laski, a potem...
-A potem co?!-facet robił się zły. Nie odpowiedziałem mu, zawróciłem w stronę swojego samochodu. Postanowiłem, że będę go śledził. To głupie wiem, ale ten typ jest jakiś dziwny. Jakbym już kiedyś go gdzieś widział. Tylko gdzie?
Dziękuję Aguuli Horan, że komentuje moje posty :*
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Pozdrawiam
K.K
Ja też komentuje xd. Kocham Cię <3 Nexttt :*
OdpowiedzUsuńAmelka