Łączna liczba wyświetleń

środa, 29 maja 2013

Rozdział 11

*Oczami Harrego*
Obudziłem się dzisiaj o 5.30. Nie mogłem spowrotem zasnąć, więc zszedłem na dół i zrobiłem jajecznicę. Louis mówił mi, .ze Tiffany dziwnie się wczoraj zachowywała, a wieczorem wybrała się do klubu. Kiedy szedłem spać, a było to około 24.00 jeszcze nie wróciła, no ale to chyba nic dziwnego. Gdy skonsumowałem moje śniadanko. Usłyszałem, że drzwi się otwierają, zaciekawiony poszedłem sprawdzić kto to. Moim oczom ukazała się Tiff. szła slalomem, chyba była mocno pijana. Włosy miała mocno rozczochrane, a w rękach trzymała obcasy.
-Gdzie ty byłaś?-zapytałem poważnie.
-Hmm.. No na imprezie.
-Całą noc?-kontynuowałem
-Nie potem poszłam na noc do jakiegoś... jakiegoś gościa.-wydukała i zaczęła iść w stronę schodów. Złapałem ją za nadgarstek.
-Jesteś pijana.
-No i?
-Co robiłaś u tego gościa?
-A jak myślisz?-zapytała i zbliżyła się do mojej twarzy, trochę mnie to krępowało.-Uprawialiśmy seks.-zaśmiała się podle, puściłem jej nadgarstek i spojrzałem w oczy.
-Teraz będziesz się puszczać dla każdego dziada?
-Masz z tym jakiś problem?-warknęła.-Idę spać. Spierdalaj.
Patrzyłem jak blondynka hmm wchodzi to złe określenie. Włazi na schody, wyglądało to... trudno nawet opisać. Co ona z sobą robi? Jako jej przyjaciel powinienem jej pomóc. Poszedłem za nią na górę.
-Tiffany.
-Czego znowu chcesz?-warknęła
-Jako twój przyjaciel...
-Hahah. Żartujesz sobie.-przerwała mi.
-Masz szklankę wody.-powiedziałem podając jej ciecz, dziewczyna chyba właśnie tego pragnęła, bo rzuciła się na nią jakby nie piła nic od tygodnia. Po czym oddała mi naczynie i odwróciła się na pięcie.
-Jako twój przyjaciel jestem zobowiązany Ci pomóc.-kontynuowałem
-Złamałeś obietnicę, zresztą ja też. Nie jesteśmy już przyjaciółmi.-mówiła stojąc do mnie plecami.
-Obietnicę?-dużo ich było, nie pamiętałem ich wszystkich...
-Nie odstąpisz mnie na krok.-odwróciła się, płakała. Znowu przeze mnie.-Mówiłeś, że już zawsze będziemy razem, że mnie obronisz. Obiecałeś. Harry obiecałeś mi to.
-Przepraszam Tiff.
-Nie przepraszaj, ja też nie dotrzymałam obietnicy.-powiedziała i weszła do pokoju...
Było mi jej żal. Tak bardzo...
~*~
3 godziny później. Dzwonek do drzwi. Louis je otwiera, nie proszony wchodzi jakiś napakowany koleś do domu.
-Możemy w czymś pomóc?-zapytał się Liam.
-Ja do Tiffany.-uśmiechnął się mięśniak.
-Tiff!!!-wołał ją Zayn
Blondynka zeszła. Była ubrana w czarną mini sukienkę ze zwiewnym dołem, koronkowe srebrne buty na obcasie. Włosy miała pokręcone i rozpuszczone. Była lekko pomalowana. A w ręce trzymała torebkę, która była otwarta. Wstałem z kanapy i podszedłem do niej.
-Kto to?
-Mój nowy chłopak.-odpowiedziała omijając mnie.
-Od kiedy lubisz takich napakowanych facetów?
-Od kiedy ty się mną tak przejmujesz?-zapytała oschle.
-O której wracasz?
-Kurwa. Kotek długo mam jeszcze czekać na to aż ta owca skończy te durne pytanka.-wtrącił się mięśniak, zlekceważyłem go, Tiff chyba też.
-Nie wracam, nocuję u Jaka.-spojrzałem do jej torebki, były tam prezerwatywy.
-Dlatego Ci to potrzebne.-wskazałem na środek jej torby. Blondynka szybko zapięła torbę i wyszła łapiąc Jaka za rękę.

~*~ 
*Oczami Tiffany, 6 dni później*
Wszystkie dni są monotonne. Albo robię sobie dzień zamykania w pokoju albo idę się zabawić. Dzisiaj będzie dzień pokoju. Co się ze mną dzieję. Louis ciągle próbuje ze mną porozmawiać, widać że się o mnie martwi. A co do pasiastego to właśnie wszedł do mojego pokoju.
-Co tamm?-zapytałam jakby nigdy nic.
-Tiff... Skończ z tym martwimy się o Ciebie.
-Ale z czym mam skończyć, o mógłbyś wykraść dla mnie mnie butelkę Jaca Danielsa?
-Nie. I właśnie z tym masz skończyć.-powiedział przejęty Louis.
-Wiesz, że cię kocham pasiasty i zrobię dla ciebie wszystko, ale dzięki temu umiem zapomnieć o Nim.
-To nie najlepszy sposób.-powiedział  i usiadł koło mnie. Żebyś trochę od tego odpoczęła zapraszam Cię na biwak.-powiedział i uśmiechnął się pokazują szereg swoich białych ząbków.
-On będzie?
-Jest w końcu jednym z nas.
-Chyba sobię odpuszczę.
-Tiff musisz mu stawić czoła. Proszę dla mnie.-powiedział i zrobił minę zbitego psiaka.
-No dobrze już. Kiedy jedziemy?
-Hmm. Za godzinę.-powiedział uradowany i wyszedł z pokoju.
Co?! Za godzinę. Muszę się jeszcze spakować. Szybko wyjęłam moją walizkę i włożyłam najpotrzebniejsze rzeczy. Zakładając, że będzie ciepło. Szybko spakowałam kostium, myśląc że może tam być jezioro, książkę, iPoda, same krótkie spodenki i dwie spódniczki, bluzki i dwie bluzy. Nie widziałam na ile tam jadę, więc wolałam wziąć więcej rzeczy.  
No to przygodę czas zacząć!

Komentujcie plisss, dziękuję Amelce :D chociaż jesteś anonimem, tylko ze względu na Ciebie kontynuuję tego bloga.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Następny rozdział jak będą 4 komentarze!! Tym razem nie ulegnę!
Pozdrawiam
K.K

Rozdział 10

*Oczami Tiffany*
Wczoraj nie mogłam zasnąć, kolejna bezsenna noc, kolejna noc kiedy myślę tylko o Nim. O tym jedynym. O moim przyjacielu? Nie. O mojej zagadce? Tak. Jest On dla mnie największym wyzwaniem, zagadką. Co on we mnie widzi? Byliśmy tacy szczęśliwi jako przyjaciele. A może tylko mi się tak wydawało? Może cząstka mnie czuła coś do niego...
Postanowiłam, że dzisiaj spędzę cały dzień w swoim pokoju, zamknęłam drzwi na klucz. Nie miałam ochoty się komuś pokazywać, wyglądam pewnie jak upiór. Jedyne co z sobą zrobiłam to umyłam zęby. Znalazłam jakieś ciasteczka, batoniki, owoce i dwie butelki wody mineralnej. To powinno mi wystarczyć.  Włożyłam na siebie o jakieś dwa rozmiary za dużą bluzę i zostałam w majtkach. Ociężała rzuciłam się na łóżko i włączyłam telewizor. Do 13.00 miałam spokój, ale później chłopacy ( no prócz Tego Jednego) zaczęli walić w drzwi, żebym otworzyła. Po moich długotrwałych namowach w końcu ustąpili, przynajmniej tak mi się wydawało.. Nagle usłyszałam jak ktoś wali w moje drzwi balkonowe. Skierowałam wzrok w tamtą stronę i ujrzałam blondyna. Z niechęcią otworzyłam mu drzwi i wpuściłam do środka.
-Niall? Co ty robisz?
-Chciałem z Tobą porozmawiać.-powiedział i usiadł na łóżku wskazując mi miejsce obok niego.
-Niall wyglądam tragicznie..
-To prawda.-przerwał mi, a ja posłałam mu zabójczy uśmieszek.
-Chciałam spędzić dzień sama, to znaczy, że nawet bez Ciebie.-podkreśliłam ostatnie słowa, a chłopak popatrzył mi się w oczy i wbił się w moje usta. Pierwsze co mi przyszło do głowy to, że dobrze, że umyłam zęby. Dopiero po chwili oderwałam się od Niallera.
-Co ty kurwa robisz.-powiedziałam
-Przepraszam, nic do Ciebie nie czuję, jesteś jedyną dziewczyną w tym domu, to dlatego.
-Słucham-powiedziałam trochę wkurwiona, mam być jego zabawką?!
-Nie zrozum mnie źle, naprawdę przepraszam, chciałem tylko sprawdzić czy to prawda..-powiedział Irlandczyk i niespodziewanie posmutniał. Złapałam go za dłoń i zapytałam:
-Hej co się stało?
-No bo wydaje mi się, że pociągają mnie mężczyźni.-zaniemówiłam, nie wyglądał na geja.
-Wow.-wydusiłam z siebie po jakiś 5 minutach.-To nieźle.-dodałam, a chłopak się uśmiechnął.
-Sam nie wiem... Odkryłem to nie dawno.
-Chłopacy wiedzą?
-Nie. Nie mówi im narazie proszę.
-Obiecuję, że nie pisnę słówkiem.-powiedziałam i skrzyżowaliśmy nasze małe paluszki, właśnie tak robiłam zawsze z Hazzą.
-Jesteś kochana.-powiedział i przytulił mnie.
-Jakoś sobie poradzisz a ja Ci pomogę.-powiedziałam i szeroko uśmiechnęłam się do Nialla.
-Fajnie, że tu jesteś. No dobra skoro to miał być dzień, nawet beze mnie.-zaśmiał się.-To już idę.-powiedział i skierował się w stronę balkony.
-Chwila a co z Kate? I wyjdź drzwiami ciołku.-zaśmiałam się.
-Ja przeprosiłem ją, powiedziałem wszystko, ale wyjechała. I dzięki, wchodzenie tutaj nie szło mi zbyt dobrze.-chłopak wyszedł.
Przez to wszystko nawet nie zauważyłam, że Katy wyjechała. Szybko do nie zadzwoniłam i wszystko obgadywałyśmy. Niestety nie udało mi się jej przekonać, żeby wróciła, ale dowiedziałam się, że jest w ciąży! Do tego chyba z Niall'em. Zaniemówiłam.
*Noc*
Mała dziewczynka-7 lat. Zawsze była nie lubiana, wyśmiewana. Dziewczyna z jej klasy właśnie ją popchnęła, tak że wpadła twarzą w błoto.                                                            -Co wy robicie?!-usłyszała ten chrypkowaty, bardzo przyjemny dla jej uszu głos. Głos jej jedynego przyjaciela.-Zostawcie ją.-warknął po czym wszyscy się rozbiegli.                        -Dziękuje.-szepnęła ocierając twarz. Chłopak złapał ją za rękę.                                         -Teraz już zawsze będziemy chodzili wszędzie razem, obronię Cię.-powiedział dumny i dał 7-latce buziaka w policzek                                                                                                   -Obiecujesz?-zapytała dziewczynka pokazując mały paluszek.                                              -Obiecuję.- uśmiechnął się i skrzyżował ich malutkie palce.

Obudziłam się zalana potem, znowu mi się to śniło,ten sam sen. Z Nim, ze mną. Z naszą obietnicą, której nie dotrzymaliśmy... Tak obydwoje jesteśmy winni. Żałuję, że chociaż nie dotrzymałam obietnicy. Jest to coś ważnego, obiecując nie możesz zawieść, jeśli złamiesz obietnicę... Ehh. On też jej nie dotrzymał, ale to ja odsunęłam się od Niego gdy wyznał mi miłość. Chciałabym to wszystko zakończyć, zapomnieć i jest an to tylko jeden sposób, smutny, beznadziejny, ale skuteczny, a że skuteczny podejmę się go. Od dzisiaj wieczora będę inną osobą. Znajdę się w innym towarzystwie, znacznie gorszym... Pewnie będę tego żałować, ale jeśli nie spróbuję nie dowiem się prawdy...

Mała 7-letnia dziewczynka. Ma najlepszego przyjaciela, idzie koło niej co chwila się do niej uśmiecha, trzyma ją za rękę. Razem omijają wszystkie przeszkody...Mają swoją obietnicę, mają siebie. Są nie rozłączni. Pokochają się, zaszkodzi im to, ale jeszcze tego nie wiedzą. Nie wiedzą co ich czeka... Wielka próba.

wtorek, 28 maja 2013

Rozdział 9

*Oczami Tiffany*
-Harry...- czy on, czy on znowu... Nie to niemożliwe, przecież jest Alice.
-Czy naprawdę...-zaczął mówić chłopak.-Czy naprawdę, gdybym
-Hej co robicie?!-zapytała Alice, no bo nie ma w końcu większego debila, który przerywa innym rozmowę.
-Właśnie nam przerwałaś.-powiedziałam oschle.
-Ja. Ups. A o czym gadaliście?
-To już chyba nie Twoja sprawa księżniczko.- warknęłam, a rudowłosa wydawała się mocno zdziwiona, przysunęła się do Hazzy i złapała go za rękę, ona go sobie omotała wokół palca!
-Harruś, ona jest dla mnie nie miła.-skarżyła się dziewczyna i robiła maślane oczy do mojego Harre'go.
-Tiff, proszę Cię...
-Słucham?!-warknęłam.-To ta lafirynda...-nie skończyłam, bo ruda zaczęła 'płakać', czyli udawać, że płacze. Ja przewróciłam tylko oczami i zaczęłam iść w stronę Louisa, z daleka widziałam jeszcze jak loczek pociesza Alice. Są siebie warci. Debile.
-Pasiasty idziemy.-powiedziałam przechodząc koła mojego przyjaciela.
Już miałam wsiadać do samochodu, a Lou zapalał silnik kiedy ktoś niespodziewanie, mocno pociągnął mnie za rękę. Byliśmy w niebezpiecznej odległości, przed oczami miałam hipnotyzujące, zielone tęczówki, z których nie umiałam spuścić wzroku.
-Czego chcesz.-warknęłam jakby nieobecna.
-Porozmawiać, przerwano nam.
-Tak? Wcześniej Ci to jakoś nie przeszkadzało. Wiesz co daruj sobie.-wyrwałam się z uścisku bruneta i wsiadłam do samochodu.
Louis przez całą drogę męczył mnie pytaniami, co się tam wydarzyło. Czasami strasznie mnie irytował, ale i tak go uwielbiam, chociaż na początku naszej znajomości, nienawidziłam go, te jego żarty, serio mało śmieszne. No, a co do tych jego dowcipków, właśnie nimi zamęczał mnie resztą drogi. Myślałam, że eksploduję.
-Nie możesz jechać szybciej?-zapytałam chłopaka
-Jadę już 150 km/h!
-Boże Louis spieszy mi się, daj teraz ja będę prowadziła.
-O nie, żebyśmy mieli wypadek! Już przyspieszam.-no i tak zrobił, tylko że na nasze (jego) nieszczęście zaczęła nas ścigać policja.
-O kurwa! Wszystko przez Ciebie. Spróbuję im zwiać.-powiedział wkurzony Lou
-Oszalałeś, zatrzymaj się tu, bo zapłacisz podwójna karę.
-Ja zapłacę, o niee to ty mi kazałaś przyspieszyć.
Pasiasty zatrzymał samochód na jakimś uboczu i zaczął otwierać szybę. Ja szybko zdjęłam bluzkę, tak, że byłam w górze od kostiumu kąpielowego.
-Co ty robisz? Popływać Ci się zachciało?-zapytał zdezorientowany.
-Zamknij się, jak coś mam plan B.-powiedziałam uradowana.
Tak jak myślałam plan Louis'a przekupienia najpierw pieniędzmi, a potem biletami na ich koncert nie podziałał, okazało się że policjant nienawidzi tego zespołu, więc wkroczyłam. Wysiadłam z samochodu i bardzoo seksownie podeszłam do policjanta. Mężczyzna przyglądał się mojemu ciału, no ale jego uwagę zwróciły najbardziej moje piersi. Kto by się dziwił.
-Dzień dobry poruczniku Blake.-powiedziałam czytając nazwisko z jego plakietki.
-Skąd taka piękna dziewczyna z takim idiotą w samochodzie.
-Taki mój los.-powiedziałam przybliżając się do policjanta, usta zbliżyłam do jego ucha i przegryzłam jego płatek.-Proszę nie pisać nam tego mandatu.-szepnęłam otulając tego oblecha.
-Mhmm.-mruknął Blake, a ja zauważyłam, że jego 'przyjaciel' podnosi się.
-Dzięki.-powiedziałam odchodząc od niego i puściłam mu oczko.
Louis przez resztę drogi mówił mi jak to źle się zachowałam i że uwiodłam tego biedaka, nawet nie podziękował, że mandatu nie musiał płacić! Ehhh... W sumie to moja wina. Kidy wróciliśmy Harry był już w domu,a z nim Alice. Myślałam, że oszaleję. Było około 18.00.
*Oczami Harrego*
Nie można opisać tego ci się dzisiaj wydarzyło. To było naprawdę dziwne, znowu Tiffany. Znowu ten jej urok. Mam szczęście, że spotkałem Alice. Jest bardzo miłą dziewczyną. Zawsze wolałem inne typy dziewczyn, ale ona ma coś w sobie.  Chciałem jeszcze raz wyjaśnić wszystko z Tiff, ale nigdzie jej nie było, to ja mnie dzisiaj potraktowała, zachowała się chamsko i bezczelnie.
Szukałem jej po wszystkich pokojach, został jeszcze jeden no ale co ona miała by tam robić. Wszedłem do środka, a ona grała na pianinie, wiedziałem, że kiedyś chodziła do szkoły muzycznej, ale była w tym naprawdę dobra. Po chwili zaczęła śpiewać! Co?! Stanąłem tak, aby mnie nie widziała.
"Jeżeli postanowiłabym zostać
Byłabym tylko przeszkodą na twojej drodze
Więc odejdę, lecz wiem
Że będę myśleć o tobie z każdym moim krokiem"- śpiewała.
Zastanawiałem się do kogo skierowane są te słowa. Może do mnie? Nie przecież powiedziała, że nic do mnie nie czuje. Lepiej, żebym nie dawał sobie nadziei. Poza tym teraz zależy mi na Alice, prawda? Tak bardzo chciałem się jej zapytać do kogo jest ta piosenka. Brzmiała jak anioł. Miała ogromny talent. Pragnąłem podejść do niej i złapać ją za rękę. Wszystko zepsułem, zepsułem naszą przyjaźń.
"Mam nadzieję, że życie dobrze Cię wynagrodzi
I mam nadzieję, że dostaniesz wszystko, o czym marzyłeś
Życzę Ci zabawy i pomyślności
Ale przede wszystkim życzę Ci miłości-                                                                               śpiewała dalej Tiffany, a ja zacząłem płakać, może nie płakać, ale łzy spływały po moich policzkach. To co wydarzyło się później najbardziej mnie zaskoczyło. Tak ładnie umiała wyciągnąć nutę i nawet nie fałszowała. Trudno mi to przyznać, ale śpiewała lepiej ode mnie!

A ja zawszę będę Cię kochać
Zawsze będę Cię kochać
Zawsze będę Cię kochać
Zawsze będę Cię kochać
Zawsze będę Cię kochać
Zawsze będę Cię kochać

Ciebie, najdroższy, Ciebie kocham
Ooh, zawsze, zawsze będę Cię kochać"
Dziewczyna skończyła śpiewać, musiałem trochę ochłonąć, ale po chwili zacząłem bić jej brawa. Zdezorientowana blondynka, odwróciła się w moją stronę, a kiedy zobaczyła w drzwiach mnie, opadła jej szczęka.
-H..H..Harry? Ty.. Ty to słyszałeś?
-Tak, masz ogromny talent.-powiedziałem i podszedłem do niej.
-Dziękuję.-powiedziała i zarumieniła się.
-Do kogo jest skierowana ta piosenka?-zadałem tak ważne dla mnie pytanie.
-Ona... Ona... Chwila. Nie muszę Ci mówić, w końcu chyba już nie jesteśmy przyjaciółmi?
-Słucham.-powiedziałem mocno wkurzony.
-Słyszałeś. Myślałeś, że tak szybko Ci wybaczę jak mnie olewasz?!
-Ja pierdole! To ty mnie olewasz! Ja nie umiem nie myśleć o tobie, chociaż przez 5 minut. Nawet nie wiesz jakie to jest męczące!-emocje wprost buzowały we mnie.
-Skoro tak bardzo masz mnie dość. To wyjeżdżam. Wracam jutro do Polski.
-Tiffany... Nie chciałem, tego powiedzieć chodzi mi o to, że cię kocham.
-Skończ z tym! Słyszysz skończ z tym! I wiesz co nie wyjadę, mam tu przyjaciół: Louisa, Niall'a, Liam'a i resztę.-krzyknęła i zaczęła płakać.
-A ja?-zapytałem smutny.
-Ty? Harry mówisz, że mnie kochasz, a podrywasz Alice! Czy ty w ogóle masz coś w tej bani?!
-Podrywam ją?! Może jest dla mnie tylko przyjaciółką?! Wiesz co, tak bardzo się starałem, żebyś mnie pokochała, a ty traktujesz mnie jak marionetkę, mam tego dość. Mam dość Ciebie i twoich humorków... Lepiej by było jakbym Cię tu nie zapraszał.-wypowiedziałem te słowa i od razu ich pożałowałem, chwila nie. Tiffany jest nie do zniesienia, nie mam pojęcia dlaczego tak bardzo mnie do niej ciągnie... Dziewczyna uroniła kolejne łzy, ja również, ale odwróciłem się na pięcie i wyszedłem.
Nie wiedziałem co robić miałem mętlik w głowie, kochałem ją. Gdy ją widzę od razu się uśmiecham, nawet jak posyła mi złowrogie spojrzenie. Jest idealna, pewna siebie ma poczucie humoru, ale również jest wrażliwa, no i jej idealna sylwetka. Wszystko ma na miejscu. Nie jest chuda jak patyk, ale na pewno nie jest za gruba. Nie mam pojęcia co mam robić. Gdybym jej nie wyznał miłości teraz pewnie przytulalibyśmy się do siebie. Mogłem to w sobie skrywać, żałuję... Naprawdę żałuję...

Oto rozdział 9! :)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Pozdrawiam
K.K

niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 8

*Kilka miesięcy później, Oczami Tiffany*
Lekarze zdjęli mi już gips z rąk i liczne bandaże z nóg. Nadal trochę kuleję, a ręce od czasu do czasu nie funkcjonują prawidłowo, ale pielęgniarki powtarzają mi, że to kwestia czasu. Ostatnio ja i Louis jesteśmy naprawdę dobrymi przyjaciółmi, chociaż gość czasami strasznie potrafi mnie wkurzyć, teraz tylko jemu zwierzam się z wszystkiego. Nawet Kate nie zna prawdy, a ja i Harry oddalamy się od siebie. Ja i Lou postanowiliśmy, że wybierzemy się dzisiaj nad plażę. Ubrałam moje bikini, na to bluzkę do pępka, krótkie czarne spodenki i miętowe klapki. Rzęsy pomalowałam wodoodpornym tuszem. Pojechaliśmy z Louis'em na najbliższą plażę i rozłożyliśmy nasze ręczniki. Postanowiłam, że poopalam się trochę, ale Lou nie dał za wygraną i wrzucił mnie do morza. Woda nie była nawet taka zimna, może to dla tego, że przez ostatnie parę dni, pogoda naprawdę dopisuje. Popluskaliśmy się trochę i zdecydowaliśmy, że pójdziemy po kukurydzę. Kiedy wracaliśmy zobaczyłam, ze bardzo blisko naszych ręczników rozłożył się chłopak z jakąś dziewczyną. Brunet, gęste, lokowane włosy, dużo tatuaży. Chwila przecież to Harry! Ale kim jest tajemnicza, rudowłosa piękność obok niego? Nowa dziewczyna? Niee... Chyba by mi powiedział. Chyba. Starałam się, aby loczek nas nie zauważył, chciałam obserwować go i tą paniusię, ale oczywiście Louis musiał wrzasnąć coś w stylu " Harry! A co ty tutaj robisz ty mój zboczeńcu!?" Wtedy on i ta ruda się odwrócili i nas zauważyli. Lou zaniósł nasze ręczniki koło ichniejszych. Było mi trochę niezręcznie, nie odzywałam się. Hazza jakby też był nieobecny. Za to Louis i Alice, bo okazało się, że tak ma na imię rudowłosa chyba się polubili. Loczek co chwila spoglądał swoimi czułymi oczkami na rudą lub jeździł palcem po jej brzuchu. W środku cała bulgotałam ze złości, tylko Lou to zauważył, po czym złapał mnie pocieszająco za rękę i przytulił. Posłałam mu czuły uśmiech, chciałam żeby Harry był zazdrosny, ale chyba mi to nie wychodziło, bo nawet nie zwrócił na mnie uwagi.
-Idę się zanurzyć.-skierowałam się do Louis'a
-Iść z tobą?-zapytał i uśmiechnął się, pokazując szereg swoich białych żebów.
-Nie, chciałabym przez chwilę pobyć sama.-powiedziałam, odwzajemniając jego gest i dałam mu całusa w policzek.
Weszłam do wody po pępek, kiedy poczułam, że ktoś łapie mnie za rękę.
-Louis.-powiedziałam nie odwracając się, bo to pierwsze co mi przyszło do głowy. Ścisnęłam rękę 'Louisa' i dopiero wtedy się odwróciłam.
-H..Hh.. Harry?-wydukałam i odskoczyłam jak oparzona, po czym odwróciłam się do niego plecami. Nie chciałam, żeby jego zielone tęczówki, znów mnie zahipnotyzowały.
-Cześć.-powiedział, czułam, że patrzy się na mnie.
-Fajnie, że w końcu się ze mną przywitałeś.-warknęłam, a on spuścił ze mnie wzrok.
-Co się z nami stało?-zapytał
-Jesteś... Jesteś z Alice?-palnęłam, a chłopak się zrumienił, widać było, że mu się podoba ta dziewczyna.
-Jest dla mnie kimś ważnym, ale nie jesteśmy razem. A ty?
-Ja?-zapytałam zdziwiona.
-Jesteś z Louis'em?
-Skąd ci to przyszło do głowy?
-Nie wiem.
-Tiffany, ja nie chcę cię zmuszać, ale to pytanie ciągle krąży mi po głowie.
-Harry...-czy on, czy on znowu... Nie to niemożliwe, przecież jest Alice.
-Czy naprawdę...

Zapraszam do czytania i komentowania :)
Pozdrawiam
K.K

niedziela, 19 maja 2013

Rozdział 7

*Oczami Harry'go*
Postanowiłem, że będę śledził Josh'a. Wsiadłem do samochodu i czekałem, aż mężczyzna ruszy. Po chwili wyjechaliśmy z szpitalnego parkingu. Facet kierował się na wschodnią część Londynu. Uważałem, żeby brunet mnie nie zauważył i utrzymywałem  bezpieczną odległość. Po jakiś 20 minutach Josh zatrzymał się pod żółtym domem. Miał duży, piękny ogród i taras warty zazdrości. Myślałem, że na jakiś czas wynajmuje mieszkanie, ale może przyjechał kogoś odwiedzić. Zatrzymałem się parę domów wcześniej i wyszedłem z samochodu, założyłem kaptur i wyszedłem. W tym czasie mężczyzna bodajże zaczął szukać kluczy, czyli jednak tutaj mieszka. Wyprzedziła go jednak jakaś kobieta z niemowlęciem na rękach. Najdziwniejsze było to co zdarzyło się potem. Brązowo-oki  czule pocałował kobietę, a potem dziecko. Podszedłem pod bramkę. Na skrzynce pocztowej było napisane "Państwo Daniels". Z tego co wiedziałem Josh właśnie tak miał na imię. Postanowiłem, że zrobię parę zdjęć na dowód jego zdrady. Po cichu otworzyłem furtkę i podszedłem do okna. Poczekałem chwilę, aż coś się stanie. Po jakiś 10 minutach mężczyzna podszedł do kobiety i zaczął ją całować. Szybko zrobiłem zdjęcie.
*Oczami Tiffany*
Obudziłam się w szpitalu, nie wiedziałam dlaczego, co tu robię. Powoli sobie przypominałam, że wpadłam pod samochód. Głowa strasznie mnie bolała, a na rękach miałam gips, prawa noga najwyraźniej też była uszkodzona, wprawdzie nie miałam na niej gipsu, ale jakieś usztywnienie i bandaż elastyczny. Musiałam wyglądać koszmarnie. Po chwili do pokoju weszła Kate.
-Tiffany! Nareszcie się obudziłaś!-krzyknęła i podbiegła mnie przytulić, niestety było to trochę bolesne.
-Auuu, nie drzyj się tak.-warknęłam.-Co się stało.?-zapytałam po chwili
-Wpadłaś pod samochód, nie wiem co ci strzeliło do głowy, ale miałaś sporoo alkoholu we krwi więc...
-Eghh. Wszystko mnie boli. Jak ja będę funkcjonować? To miały być najlepsze wakacje, spędzone z... z Harrym-przypomniałam sobie czemu tamtej felernej nocy wybiegłam z domu. Harry wyznał mi miłość, a ja go odrzuciłam, no ale co mi się dziwić przecież jesteśmy przyjaciółmi.
-Właśnie, Harry. Nie wiem o co mu chodziło przez wszystkie dni użalał się nad sobą i mówił, że to przez niego. O co mu chodzi?-zapytała przyjaciółka, nie chciałam jej mówić, że Harry wyznał mi miłość. Bałam się.
-Trochę się posprzeczaliśmy tamtej nocy.-wydukałam i zaczęłam płakać.
-Heej. Co nie płacz kicia! Tak się o ciebie martwił, że o cokolwiek się pokłóciliście, on na pewno już o tym zapomniał.-powiedziała Kate, w czasie kiedy do pokoju wbiegł Louis.
-Kate! Kochanie moje! Już myślałem, że nigdy się nie obudzisz! To co robimy imprezę w szpitalnym łóżku.-powiedział i zaczął się szczerzyć.
-Matoł. Zaraz przywalę ci tym gipsem w jaja.-warknęłam.
-Jak zawsze ostra.-powiedzieli Liam i Zayn razem.
-Jeszcze stracę płodność! I co wtedy będzie z nami.-oburzył się Lou, ja tylko przewróciłam oczami.
-Tęskniliśmy za tobą.-powiedział Zayn
-To co grupowy uścisk?!-zaproponował Liam, po czym wszyscy zaczęli mnie przytulać.
-Ejj. Grupowy uścisk beze mnie !-oburzył się Niall, który miał w gębie masę żelków.
-No bo zaraz serio kokoś walnę tym gipsem.-zaśmiałam się.
-Chwila gdzie jest Harry?-zapytał Niall.
-Zaraz ci te żelki wypadną z buzi.-zaśmiałam się omijając temat Harry'go.
Hazza przyszedł do mnie jakieś 30 minut później, poprosił wszystkich, aby zostawili nas samych. Nie miałam zamiaru z nim rozmawiać.
-Chciałem cię przeprosić, to przeze mnie ten wypadek.-powiedział loczek i zaczął płakać, nie mogłam wytrzymać
-Nie mów tak głuptasie, to ja za dużo wypiłam.
-Ale.. Al..e.. To przeze mnie. Gdybym nie...
-Harry, proszę.Nie obwiniaj się za to, jestem już dorosła, nie pamiętasz?
-Ten czas tak szybko leci, pamiętam jak jeszcze nie dawno bawiliśmy się w detektywów.-zaśmiał się chłopak, a ja z nim.- Tiff chcesz być jeszcze moją przyjaciółką?-zapytał i znowu posmutniał, ja także.
-Jane, że tak debilu, jesteś dla mnie jak brat.-powiedziałam i próbowałam się nachylić, aby dać mu buziaka w policzek, ale strasznie bolało.
-Auuu.Kurwa. Jak ja będę funkcjonować?
-Spokojnie, będę się tobą opiekował, to znaczy wszyscy będziemy.-pocieszył mnie chłopak.
-Dziękuję.-powiedziałam, a do pokoju wszedł Josh.
-Hej kochanie.-powiedział.
-Hej.
-To ja już będę szedł.-zwrócił się do mnie Harry, pocałował w policzek i poszedł z głową w dół. Od razu zrobiło mi się smutno, chciałam aby był przy mnie 24 h na dobę, chciałam być przy nim.

***

Dwa tygodnie minęły monotonie,chłopacy, Kate i Josh często mnie odwiedzali. Katy opowiadała mi co się dzieję poza szpitalem i że ona i Niall coraz lepiej się dogadują i więcej czasu spędzają razem. Widziałam, że zależy jej na nim, a mu pewnie na niej. Schudłam 7 kg, szpitalne jedzenie nie było za dobre, zmianę wagi szczególnie było widać na twarzy, piersi też mi zmalały. Byłam załamana. Gdy nadeszła sobota, tak bardzo cieszyłam się, że wracam do domu. Przyjechał po mnie Harry. Gdy stanęliśmy pod domem chłopak poprosił, abym się nie denerwowała i wysłuchała go do końca. Sam początek lekko mnie zezłościł, no ale cóż...
-Tiffany trudno mi to powiedzieć i chciałbym, abyś wiedziała, że to dla mnie nie ma znaczenia, robię to dla twojego dobra... Więc podejrzewam, że Josh... że Josh ma żonę i dziecko.
-Słucham! Haha żartujesz sobie ze mnie? Ciągle jesteś zazdrosny? Harry rozmawialiśmy już o tym.- chłopak wyjął z kieszeni telefon komórkowy i mruknął.
-Mam dowód.
-Śledziłeś go? Czyż ty oszalał? 
-Popatrz na to.-powiedział i przybliżył się do mnie i pokazał mi zdjęcie. Zaniemówiłam. Po chwili pokazał mi filmik i zdjęcie skrzynki pocztowej.- Nie złość się na mnie, ja po prostu...
-Dzięki. znowu miałeś rację.-wydukałam i zaczęłam płakać.-Czemu zawsze ja mam takiego pecha?!-łkałam coraz głośnie, loczek przytulił mnie i uspokajał. Tylko z nim było mi tak dobrze.
-Przepraszam.-powiedział.Wziął moją twarz w ręce i popatrzył się głęboko w oczy.-Masz mnie skarbie.
-Harry.-mówiłam przez płacz.-Wiesz, że to między nami niczego nie zmienia, nadal chce być wyłącznie przyjaciółką.
-Wiem.-powiedział i posmutniał, ja zresztą również.
-Chodź idziemy do domu. Lou zrobił ci chyba jakąś imprezę, pewnie się denerwuje.
-Chyba nie mam na to ochoty.-powiedziałam.-Wypuścisz mnie?-zapytałam, bo przecież nie mogłam otworzyć drzwi nogą, szczególnie że ona też mnie bolała. Hazza wziął mnie na ręce i zaniósł do domu.
*3 dzień później*
Nie ominęło się oczywiście bez imprezy Louisa, zerwałam z Josh'em i "poszłam" z Harry'm do jego żony, aby opowiedzieć jej co wyprawia brunet za jej plecami. Strasznie było mi jej żal, mieli 2 miesięczne dziecko, a on już szuka nowej partii. Mam nadzieję, że gość pożałuje tego co zrobił. Oczywiście wysyła mi sms z przeprosinami co 10 minut i mówi że tylko mnie kocha, ale zlewam go. Niall i Kate coraz bardziej zachowują się jak para. Zazdroszczę im, ja nie umiem wyznać miłości Hazzie. Loczek pomaga mi ciągle, szczerze powiedziawszy jest nadopiekuńczy, bardzo mnie to śmieszy, ale to miło z jego strony, że chociaż go odrzuciłam nadal chce być moim przyjacielem.
-Harry.
-Tak słonko?-zapytał, czasami myślę, że zachowujemy się jak para.
-Muszę się dzisiaj wykąpać.
-Poproszę Kate, żeby ci pomogła, ok?-zapytał.-Chcesz coś do jedzenia.
-Nie. Harry chce żebyś ty mi pomógł.-o boże co ja powiedziałam, chyba zwariowałam, no ale przecież loczek widział mnie już nagą.
-Nie wiem czy to dobry pomysł, lepiej...
-Proszę.-przerwałam mu.-Przecież widziałeś mnie już gołą.
-Dobrze.-odpowiedział nieco skrępowany.
Chłopak za prowadził mnie do łazienki i zamknął za nami drzwi. Najpierw ściągnął mi spodenki i bluzkę. Stałam przed nim w samej bieliźnie. Widziałam, że się denerwuje, pociło mu się czoło. Potem rozpuścił moje włosy i patrzył się na mój biust.
-No dajesz. Długo tak mam stać?
-Emm, już.-chłopak zdjął mi stanik i przykrył moją kobiecość włosami.
-Czemu to robisz?-zapytałam wkurzona.
-Ja po prostu... Odkąd wyznałem ci miłość, jestem bardziej spięty. Przepraszam.-powiedział i zciągnął moje majtki.  Hazza włożył mnie do wanny i zaczął myć moje włosy. Po czym wziął płyn do ciała i namydlił najpierw mój brzuch, potem nogi, ręce, a na końcu skierował ręce do piersi.
-Mogę?-zapytał, a ja przytaknęłam głową. Jego ciepłe delikatne dłonie, lekko dotykały mojego biustu. Było mi tak przyjemnie. Nie chciałam, żeby kończył. Zamknęłam oczy i odpłynęłam. Gdy otworzyłam oczy Harry płakał.
-Harry przepraszam, nie powinnam cię prosić.-zrobiło mi się smutno.
-Nie to ja nie powinienem się zgadzać, ze względu na...-zaciął się.
Chłopak wyjął mnie z wanny owinął ręcznikiem i szybko ubrał.
-Tak mi przykro.-wydukałam.-Jestem skończoną idiotką.
-Nie mów tak. Ja i tak zawsze będę cię kochał.-zatkało mnie, a chłopak wybiegł z łazienki, poczłapałam na łóżko i poszła spać. Co ja narobiłam? Co on takiego we mnie widzi?

Pamiętajcie!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Pozdrawiam
K.K

środa, 15 maja 2013

Rozdział 6

*Oczami Tiffany*
Wybiegłam z domu, nie wiedziałam dokąd zmierzam, biegłam przed siebie. Było już ciemno, drogę oświetlały mi tylko nadjeżdżające samochody. Postanowiłam, że pobiegnę do Josh'a. Tylko gdzie on mieszka? Wspominał coś, że gdzieś przy parku an Rossvelta. Hmm... Wiem! Biegłam tak szybko jak tylko mogłam chciałam się do niego przytulić, poczuć ciepło jego ust. Stojąc pod jego domem pomyślałam, że mogłam się pomylić, postanowiłam, że do niego zadzwonię.
-Halo?-odezwał się zaspany głos w komórce.
-Hej kochanie. Tu Tiff.-powiedziałam
-Hej. Masz głos jakbyś płakała, co się stało?-zapytał z troską, tak bardzo brakowało mi jego głosu.
-Nic co by było dla ciebie ważne, pomyślałam, że do ciebie wpadnę. O ile to nie będzie kłopot.
-Ymmm... eee... Właściwie to  ten adres który ci podałem to... Ja tam teraz nie jestem.
-Ale widzę, że pali się światło.-powiedziałam zdziwiona
-Tak... bo sąsiadka pewnie karmi koty...
-Koty? Mhmm to gdzie jesteś?-zapytałam bruneta
-Wynajmuję na chwile kawalerkę, ale wiesz możemy się jutro spotkać. Co ty na to? Poszlibyśmy do opery.
-Do opery?! Bleee.. Może kino?-zapytałam
-No dobra, będę po ciebie o 21.00, ok?
-Ok. kocham cię.-powiedziałam
-Ja też cię kocham, misiaczku.-powiedział i rozłączył się.
Do opery co mu przyszło do głowy?! No dobra, ale co ja mam ze sobą zrobić, nie wrócę do domu nie chcę zobaczyć się z Harry'm. Zajrzałam do kieszeni miałam 10 funtów. Postanowiłam, że pójdę kupić sobie piwo, albo dwa... Gdy doszłam do sklepu, który znajdował się tuż przy parku, kupiłam sobie w końcu sześć piw. Usiadłam pod jakimś drzewem i zaczęłam pić. Piłam i piłam i rozmyślałam jeszcze raz nad wszystkim co się wydarzyło. Gdy skończyłam byłam już nieźle napita. Po chwili zadzwonił mój telefon, spodziewałam się Harry'go, ale była to Katy.
-Gdzie ty jesteś! Jest już 4.00. Poszłaś na jakąś imprezę beze mnie?!
-Co ty pierdolisz...-wydukałam.-Wiesz siedzę ja sobie siedzę.-plątały mi się już słowa.
-Tiff, upiłaś się.!!Gdzie jesteś przyjadę po ciebie z Harry;m!
-Harry'm! Tym Harry'm.-mamrotałam do telefonu
-No a jakim. Tiff ogarnij się gdzie jesteś?-przyjaciółka była coraz bardziej zniecierpliwiona.
-Harry mnie kocha, wyznał mi miłość.-wydukałam-W parku siedzę pod drzewkiem. I piję. Dołącz do mnie Katy.
-Harry cię kocha, każdy to wie przecież jesteście jak rodzeństwo. W jakim parku? Gdzie? Jets ich tu chyba ze 100. -nic nie mówiłam wstałam i zaczęłam biec. Słabo widziałam gdzie idę.
-Halo? Halo?! Tiffany nie rób nic głupiego!!-usłyszałam wrzeszczącą Kate przez słuchawkę. 
Biegłam dalej, potrąciłam jakiegoś pana i wbiegłam.... To chyba była jezdnia. Zobaczyłam światła, usłyszałam klakson, a potem nastała ciemność.
*Oczami Kate*
-Halo?!-wrzeszczałam do słuchawki, po czym usłyszałam klakson i krzyki jakiś ludzi.
-Ratujcie ją!-jakiś mężczyzna darł się w oddali.-Dzwońcie na pogotowie!-tym razem kobieta.
-Halo! Kurwa niech toś podniesie tą słuchawkę. Tiff!!!!.
-Halo?-ktoś się odezwał, ale nie byłą to moja przyjaciółka.
-Halo kto mówi?-zapytałam nieznajomego.
-Mówi Frank, dziewczyna z którą Pani rozmawiała wpadła pod mój samochód,. Jedzie do szpitala przy parku an Rossvelta. Proszę tu przyjechać, lub zadzwonić do rodziny dziewczyny, muszę kończyć. Dowidzenia.-facet rozłączył sie, a mnie zatkało. Wbiegłam do pokoju Niall'a. Nie wiem czemu, powinnam pójść do Harry'go.
-Niall!! Wstawaj!
...
*Oczami Harry'go*
Tiffany trafiła do szpitala. Pojechałem tam, Josh też tam był, więc wyszedłem. Boję się o nią, to wszystko przeze mnie, gdybym jej nie wyznał miłości. Co jeśli z tego nie wyjdzie? Lekarze wprawdzie mówili, że miała szczęście i za dwa tygodnie powinna wyjść ze szpitala. Ma jednak złamane dwie ręce i mały uraz nogi. Na razie blondynka praktycznie ciągle śpi. Josh czasami do niej przychodzi i udaje zatroskanego. Myślę, że on coś ukrywa. Ostatnią osobą, z którą rozmawiała przed Kate był właśnie on. Gdy zobaczyłem, że wychodzi ze szpitala, postanowiłem, że z nim porozmawiam.
-Hej.-podszedłem do niego.
-Przepraszam, ale się śpieszę.
-Musimy porozmawiać, pan był ostatnią osobą z którą rozmawiała Tiffany. Co chciała?
-A ty kto jesteś.?-zapytał podejrzliwie idąc w stronę swojego samochodu.
-Harry, najlepszy przyjaciel.
-No dobra, misiek ...
-Misiek?-zapytałem
-No... Tiffany dzwoniła z płaczem, że coś się stało i czy może do mnie przyjść, bo stoi przed moim domem. Powiedziałem, że nie ma mnie tam i chwilowo wynajmuję mieszkanie. To wszystko. Do widzenia. Harry.-zaczął otwierać drzwi auta.
-Mam na ciebie oko Josh.-powiedziałem i popatrzyłem mu się w oczy.
-Słucham?-podszedł do mnie i zaśmiał się.
-Jeśli Tiff będzie przez ciebie cierpiała...
-Nie bój się, kocham ją a ona mnie. 
-Nie wierzę ci, znam takich jak ty. Wyrywacie młode laski, a potem...
-A potem co?!-facet robił się zły. Nie odpowiedziałem mu, zawróciłem w stronę swojego samochodu. Postanowiłem, że będę go śledził. To głupie wiem, ale ten typ jest jakiś dziwny. Jakbym już kiedyś go gdzieś widział. Tylko gdzie?

Dziękuję Aguuli Horan, że komentuje moje posty :*
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Pozdrawiam
K.K

wtorek, 14 maja 2013

Rozdział 5




*Oczami Harry'go*
-Tiffany jesteś moją najlepszą przyjaciółką.-podszedłem bliżej i złapałem ją za dłonie. Nasze czoła stykały się, nie mogłem wydusić z siebie słowa więcej, ale Tiff kiwnęła głową, abym mówił dalej. -Tiffany ja chyba... Ja chyba... Chyba ostatnio mam jakieś problemy z żołądkiem.- skłamałem przyjaciółce, po raz pierwszy nie powiedziałem jej prawdy...
-Problemy z żołądkiem?! To dlatego ciągle siedzisz w pokoju na twiterze i obserwujesz mnie jakbyś chciał mnie zbić! Znam cie i wiem, że coś kręcisz. Harry mi możesz powiedzieć.
-Kiedy!-próbowałem jeszcze uratować się przed wyznaniem bolesnej prawdy.
-Harry!-dziewczyna podeszła do mnie bliżej i zaprowadziła mnie na łóżko, złapała za ręce i popatrzyła się głęboko w oczy.-Powiedz mi. Jesteś dla mnie jak brat. Kocham Cię ty zboku.-Jak brat..., pomyślałem. No właśnie nie mogłem tego zepsuć.
-No dobra. Bo chodzi o to, że wydaje mi się, że między Niall'em a Kate coś zaiskrzyło i obserwowałem ich.-znowu skłamałem, co się ze mną dzieje.
-No i to do ciebie psuje!- powiedziała i przytuliła się do mnie.-Mogę dzisiaj spać u ciebie?-zapytała i zrobiła minę szczeniaczka.
-No nie wiem, ostatnio strasznie mnie skopałaś!-zażartowałem.-Ale niech stracę.-zaśmiałem się
-No ja myślę, w końcu takiej lasce byś nie odmówił.-powiedziała Tiff i uśmiechnęła się szeroko. -O! Muszę ci coś opowiedzieć! 
-Czy to związane z tym Josh'em?-powiedziałem znowu smutny, nie chciałem rozmawiać o tym dupku.
-Tak. Nie wiem czemu go tak nie lubisz. No więc jesteśmy razem.-powiedziała przytuliła mnie z zachwytu.-To mój pierwszy chłopak od dwóch lat! Już myślałam, że resztę życia spędzę z tobą grając w szachy.
-Hahah, bardzo śmieszne. Tiffany, kochanie obiecaj mi, że będziesz uważała na siebie. On ma 30 lat!
-Harry, znowu zaczynasz.-warknęła
-Możemy po prostu o nim nie gadać?-zapytałem zły.
-Wiesz co powinieneś sobie znaleźć dziewczynę.
-Mam ciebie.-powiedziałem cicho.
-Boże, harry w końcu jesteś "królem podrywu" zrób coś z sobą!
-Kiedy, ja czekam na tą jedyną, czekam aż zauważy, że ją kocham!
-Kto to jest?-zapytała zaciekawiona blondynka.-Znam ją? No mów, mów. Proszę.

*Oczami Tiffany*
-Kiedy, ja czekam na tą jedyną, czekam aż zauważy, że ją kocham!
-Kto to jest?-zapytałam -Znam ją? No mów, mów. Proszę.
Chłopak nic nie mówił. Łzy naleciały do jego oczu. Nie wiedziałam co się dzieje. Chociaż Jarry był wrażliwy, dlaczego płakał teraz? To pytanie ciągle latało mi w głowie.
-Wyobrażałem sobie to inaczej, ale... Chodź. Chodź za mną.
-Harry, o co ci chodzi?-bałam się odpowiedzi. Chłopak wziął mnie za rękę, a mnie nie wiem czemu przeszedł przyjemny, ciepły dreszczyk. Weszliśmy do pokoju przeznaczonego na śpiewanie, nagrywanie nowych chłopaków.
-Usiądź tutaj.-Hazza wskazał mi dosyć wysoki stołek. Dla siebie wziął podobny i postawił go tuż przy moim. W rękach miał gitarę.
-Pozwól, że ci coś zaśpiewam.-nic nie mówiłam, zatkało mnie. O co mu chodziło?
Usłyszałam pierwsze nuty i słowa, chłopak zaczął śpiewać.
 
  Pod koniec piosenki, łzy zaczęły spływać po jego policzkach. Czyżby Harry śpiewając tą piosenkę dla mnie chciał powiedzieć, że...
-Harry, o co chodzi.?-zapytałam, bałam się tak bardzo się bałam.
Chłopak nic nie mówił. Widać było, że również boi się tego co ma mi do powiedzenia. Czy to było aż takie straszne? Podszedł do mnie, złapał mnie za ręce i przybliżył czoło do mojego. Po chwili delikatnie musnął mnie w usta, po czym pogłębił pocałunek. Nic z tym nie robiłam, nie odwzajemniłam pocałunku, ale nie chciałam żeby przestał, czułam się jak w niebie. Czułam, że to przeznaczenie, że go kocham. Chwila nie! przecież jest Josh i Harry to mój przyjaciel. Oderwałam się od ust loczka.
-Kocham Cię tiff, nie wiem dlaczego, nie wiem jak to się stało, gdy cię widzę, uśmiecham się i mam motyle w brzuchu, gdy mnie przytulasz...
Przerwałam mu.
-Harry skończ.-powiedziałam i rozpłakałam się.-Jesteśmy przyjaciółmi i niech tak zostanie.
-Zrobię wszystko co zechcesz, tylko powiedz mi jedno. Czy ty też mnie kochasz?-powiedział i patrzył mi się głęboko w oczy. Nie wiedziałam co mu powiedzieć. Nie chciałam dawać mu nadziei, więc skłamałam.
-Gdybyś był ostatnim facetem na Ziemi i tak nie chciałabym Cię.-powiedziałam i uciekłam ze łzami w oczach, przecież go kochałam. Tak bardzo go kochałam, ale czy nie pomyliłam miłości z przyjacielską miłością? Nie wiem, nie jestem pewna już niczego na tym świecie. Już niczego. 

Oto rozdział 5 :) Nie mogłam się powstrzymać chociaż nie było 4 komentarzy. ;/
Pozdrawiam
K.K