Obudziłem się dzisiaj o 5.30. Nie mogłem spowrotem zasnąć, więc zszedłem na dół i zrobiłem jajecznicę. Louis mówił mi, .ze Tiffany dziwnie się wczoraj zachowywała, a wieczorem wybrała się do klubu. Kiedy szedłem spać, a było to około 24.00 jeszcze nie wróciła, no ale to chyba nic dziwnego. Gdy skonsumowałem moje śniadanko. Usłyszałem, że drzwi się otwierają, zaciekawiony poszedłem sprawdzić kto to. Moim oczom ukazała się Tiff. szła slalomem, chyba była mocno pijana. Włosy miała mocno rozczochrane, a w rękach trzymała obcasy.
-Gdzie ty byłaś?-zapytałem poważnie.
-Hmm.. No na imprezie.
-Całą noc?-kontynuowałem
-Nie potem poszłam na noc do jakiegoś... jakiegoś gościa.-wydukała i zaczęła iść w stronę schodów. Złapałem ją za nadgarstek.
-Jesteś pijana.
-No i?
-Co robiłaś u tego gościa?
-A jak myślisz?-zapytała i zbliżyła się do mojej twarzy, trochę mnie to krępowało.-Uprawialiśmy seks.-zaśmiała się podle, puściłem jej nadgarstek i spojrzałem w oczy.
-Teraz będziesz się puszczać dla każdego dziada?
-Masz z tym jakiś problem?-warknęła.-Idę spać. Spierdalaj.
Patrzyłem jak blondynka hmm wchodzi to złe określenie. Włazi na schody, wyglądało to... trudno nawet opisać. Co ona z sobą robi? Jako jej przyjaciel powinienem jej pomóc. Poszedłem za nią na górę.
-Tiffany.
-Czego znowu chcesz?-warknęła
-Jako twój przyjaciel...
-Hahah. Żartujesz sobie.-przerwała mi.
-Masz szklankę wody.-powiedziałem podając jej ciecz, dziewczyna chyba właśnie tego pragnęła, bo rzuciła się na nią jakby nie piła nic od tygodnia. Po czym oddała mi naczynie i odwróciła się na pięcie.
-Jako twój przyjaciel jestem zobowiązany Ci pomóc.-kontynuowałem
-Złamałeś obietnicę, zresztą ja też. Nie jesteśmy już przyjaciółmi.-mówiła stojąc do mnie plecami.
-Obietnicę?-dużo ich było, nie pamiętałem ich wszystkich...
-Nie odstąpisz mnie na krok.-odwróciła się, płakała. Znowu przeze mnie.-Mówiłeś, że już zawsze będziemy razem, że mnie obronisz. Obiecałeś. Harry obiecałeś mi to.
-Przepraszam Tiff.
-Nie przepraszaj, ja też nie dotrzymałam obietnicy.-powiedziała i weszła do pokoju...
Było mi jej żal. Tak bardzo...
~*~
3 godziny później. Dzwonek do drzwi. Louis je otwiera, nie proszony wchodzi jakiś napakowany koleś do domu.
-Możemy w czymś pomóc?-zapytał się Liam.
-Ja do Tiffany.-uśmiechnął się mięśniak.
-Tiff!!!-wołał ją Zayn
Blondynka zeszła. Była ubrana w czarną mini sukienkę ze zwiewnym dołem, koronkowe srebrne buty na obcasie. Włosy miała pokręcone i rozpuszczone. Była lekko pomalowana. A w ręce trzymała torebkę, która była otwarta. Wstałem z kanapy i podszedłem do niej.
-Kto to?
-Mój nowy chłopak.-odpowiedziała omijając mnie.
-Od kiedy lubisz takich napakowanych facetów?
-Od kiedy ty się mną tak przejmujesz?-zapytała oschle.
-O której wracasz?
-Kurwa. Kotek długo mam jeszcze czekać na to aż ta owca skończy te durne pytanka.-wtrącił się mięśniak, zlekceważyłem go, Tiff chyba też.
-Nie wracam, nocuję u Jaka.-spojrzałem do jej torebki, były tam prezerwatywy.
-Dlatego Ci to potrzebne.-wskazałem na środek jej torby. Blondynka szybko zapięła torbę i wyszła łapiąc Jaka za rękę.
~*~
*Oczami Tiffany, 6 dni później*
Wszystkie dni są monotonne. Albo robię sobie dzień zamykania w pokoju albo idę się zabawić. Dzisiaj będzie dzień pokoju. Co się ze mną dzieję. Louis ciągle próbuje ze mną porozmawiać, widać że się o mnie martwi. A co do pasiastego to właśnie wszedł do mojego pokoju.
-Co tamm?-zapytałam jakby nigdy nic.
-Tiff... Skończ z tym martwimy się o Ciebie.
-Ale z czym mam skończyć, o mógłbyś wykraść dla mnie mnie butelkę Jaca Danielsa?
-Nie. I właśnie z tym masz skończyć.-powiedział przejęty Louis.
-Wiesz, że cię kocham pasiasty i zrobię dla ciebie wszystko, ale dzięki temu umiem zapomnieć o Nim.
-To nie najlepszy sposób.-powiedział i usiadł koło mnie. Żebyś trochę od tego odpoczęła zapraszam Cię na biwak.-powiedział i uśmiechnął się pokazują szereg swoich białych ząbków.
-On będzie?
-Jest w końcu jednym z nas.
-Chyba sobię odpuszczę.
-Tiff musisz mu stawić czoła. Proszę dla mnie.-powiedział i zrobił minę zbitego psiaka.
-No dobrze już. Kiedy jedziemy?
-Hmm. Za godzinę.-powiedział uradowany i wyszedł z pokoju.
Co?! Za godzinę. Muszę się jeszcze spakować. Szybko wyjęłam moją walizkę i włożyłam najpotrzebniejsze rzeczy. Zakładając, że będzie ciepło. Szybko spakowałam kostium, myśląc że może tam być jezioro, książkę, iPoda, same krótkie spodenki i dwie spódniczki, bluzki i dwie bluzy. Nie widziałam na ile tam jadę, więc wolałam wziąć więcej rzeczy.
No to przygodę czas zacząć!
Komentujcie plisss, dziękuję Amelce :D chociaż jesteś anonimem, tylko ze względu na Ciebie kontynuuję tego bloga.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Następny rozdział jak będą 4 komentarze!! Tym razem nie ulegnę!
Pozdrawiam
K.K